Tutaj w tym temacie piszemy dowcipy, autentyki lub śmieszne historyjki albo wszystko naraz :)
No to zaczynamy:
Dowcipy: Jedzie nowobogacki warszawiak terenóweczką. Patrzy, a na słupie siedzi bezdomny. Odpoczywa. nagle palcami pstryknął i przed nim szklanka wódki się pojawiła. Wypil i dalej siedzi. Facio zatrzymał się i obserwuje. Po jakimś czasie wszystko się powtórzyło: pstryczek palcami - i znów pojawiła się szklaneczka. I tak kilka razy. Facio nie wytrzymał i podbiegł do bezdomnego. - Słuchaj, a jak ty to robisz? - Mam dżina i on moje zyczenia spełnia. - Dżin?!! Słuchaj - sprzedaj go! - Ja wiem... mnie samemu jest potrzebny... - Sprzedaj! masz auto, klucze od mojego domu. Kasa w sejfie na drobne wydatki. Zgadzasz się? Bezdomny popatrzył, wydostał zza kurtki lampę, oddał i odjechał terenóweczką. Facio potarł lampę i... wyleciał dżin: - Słucham i podporządkowuję się!!! - Po pierwsze, kupa pieniędzy, po drugie - mieszkanie, po trzecie - kontrolne pakiety Orlenu, Polsatu... - Luzik... Luzik... Tak się nie śpiesz, ja mam wąską specjalizację: pięćdziesiątka, setka, ćwiarka...
hahahaha :D Teraz następny dowcip hahahahahahaha
Dzwonek do drzwi, facet otwiera, a tam tłusty babsztyl w fioletowej bluzce, jasnozielonej spódniczce mini ze skraju, kozakach bahamayellow, z kudłami ufarbowanymi na kolor pomarańczowy sygnalizacyjny i chupa-chupsem w umalowanej na wrzosowo paszczy. - A pani to kto?! - twoja śmierć! - Boooże, taka głupia śmierć!
Buhahahahaha :D
Kobieta pyta inną kobiete w tramwaju: - Proszę pani, ile przystanków jest do dworca? - Dwa. Kobieta przejeżdza dwa przystanki i upewnia się zwracając do tej samej kobiety: - Teraz wysiadam, prawda? - Nie. Teraz cztery.
hihihi :P
Internetowe pogaduchy:
- Co sądzicie o imieniu mojego dziecka? Orest. - Wyrazy najszczerszego współczucia. To był szok poporodowy? - A dlaczego nie agrest? - A ja swojemu Spierdalay. Spierdalay Kowalski to brzmi dumnie. - Orest ump. - Run, Orest, run. - Hm, a ja chcę dać na imię córce kalifornia, a na drugie Magdalena. - Masacziusets brzmi chyba lepiej, rozważ... - Idealne imię dla chłopca to Rod Island, a dla dziewczynki Wirginia Zachodnia. - A może nazwij ją Dakota? - A dlaczego tak po zachodniemu? Nie lepiej bardziej swojsko? Np. dla dziewczynki Warmia, a dla chłopca Podhale? - Moje dziecko urodziło się w samolocie lecącym do Nowego Jorku - więc daliśmy mu na imię Osama. - Było go nazwać Boeing. - Orest mi się podoba, lubię takie niespotykane imiona, Natan też mi się podoba, ale mogą dziecko przezywać Natan-szatan. - To tak ja Denis-penis. - Biedne dziecko, ma przerąbane na całe życie. Ale może chociaż biegać się nauczy, jak będą za nimi ogryzkami rzucać. - A ja swoje dzieci nazwałem irwin (7 lat), Nikita (5 lat), Robert (3 lata) i Vivien (rok). Dla mnie to jest osobista sprawa, jak nazwę dziecko - i nik nie powinien się wtrącać w te sprawy. - A które z nich to chłopcy, a które dziewczynki? Poza Robertem, rzecz jasna? - ta jasne, Vivien to dziewczynka, a wiesz, że wg polskiego prawa, imię żeńskie musi się kończyć na "a"? - Np. Inez, Mercedes, Abigail. - O raaaaaaany...I dalej cię kochają? - To nazwij następnego chłopaka Adidas, a dziewczynkę Nike.
Hehehehe xD
teraz autentyki. Mam jedną historyjke dość długą bo ma aż 3 wersje ale podam drugą bo jest fajniejsza. Zawiera ona wulgaryzmy ale postaram się coś innego dopisać :)
jestem właśnie w trakcie obsługiwania petenta - siedzimy naprzeciwko siebie, uśmiechamy się do siebie jak idioci, ja próbuje coś mu wcisnąć, on próbuje grzecznie odmówić, ja grzecznie naciskam itd. Ciężko idzie, w kolejce zdążyło się ustawić z sześć osób. nagle wpada takie wielkie grube chłopisko, taranuje kilka osób z kolejki, podłazi od tyłu kolesia, z którym rozmawiałem, trąca go brzuchem w tył głowy. Zamarłem. jedną ręką maca się po tyłku w poszuiwaniu portfela, drugą ociera pot z czoła za pomocą czegoś, co pewnie ze dwadzieścia lat temu było chusteczką. I fuczy tak, że mojemu rozmówcy prawie rozwiewa włosy na glowie. Wyciąga portfel, z niego kartę do bankomatu i rzuca mi ja na biurko ponad ramieniem skulonego faceta, z ktorym - wszystkie moje podchody szlag trafił - już raczej długo nie porozmawiam, i ryczy głosem jak ze spiżu: - panie, kurde, jaki ja tu mam PIN, niech mi pan, kurna, sprawdzi bo mi się, kurna, do roboty śpieszy, a ta głupia ściana płaczu mówi mi, że zły PIN, a ja na pewno kuzwa. dobry wpisuję. - Psze pana, ale PIN-u to ja panu na pwno nie sprawdzę, poza tym... - jak, kuzwa nie, wy tam wszystko macie w tych komputerach; no ja wpisuje: trzy, cztery, pięć, dwa, a on mi kuzwa mówi, że nie taki. - Pszę pana, ale ja nie chcę znać pana PIN-u. Mówię a ludzie w kolejce zaczynają szemrać, mój petent rzuca oczami w te i z powrotem trącany w tył głowy ogromym brzuszkiem. Widzę, że mi się zaraz wymknię. Biorę kartę do ręki, patrzę, a tam wyryte imię kobiety, a nie faceta. - Psze pana, proszę to wziąć, poza tym to nie jest nawet pana karta. - No bo kuzwa to żony jest. - To niech pan do niej zadzwoni i dowie się, jaki jest ten PIN. Ja panu nie powiem. Tu bezsilnie rozkładam ręce patrzę po sali i usmiecham się łagodnie, by opanować jakoś sytuację. O dziwo, grubas dał mi spokój, gdzieś spod brzucha wyciągnął kawał komóry i dzwoni. - Halina! - ryk jak trąby jerychońskie - jaki masz kuzwa PIN do tej twojej karty! Bo ja kuzwa wpisuję tak, jak mi mówiłaś: trzy, cztery, pięć, dwa i kuzwa nie wchodzi, a ten facet w banku nie chce mi powiedzieć! - Cisza, kiedy grubas słucha żony w słuchawce, jest przytłaczająca. - jak to kuzwa cztery trzy pięć, dwa, przecież mi inaczej mówiłaś! Dobra, halina, idę spróbować - Odkłada słuchawkę, bardzo cicho mówi "do widzenia" i wychodzi. "Do widzenia" słyszę też od klienta, którego chciałem na coś namówić, a osłupiali ludzie w kolejce zapomnieli, kto następny.
Hehehe dobry gościu :D
Ok dawajcie swoje dowcipy lub coś innego. Pozdrawiam.
|